Pisarz, publicysta, fan muzyki metalowej, człowiek niepokorny, polski Stephen King – Łukasz Orbitowski gościem Miejsko-Powiatowej Biblioteki Publicznej w Rypinie.
Istniejący przy Miejsko-Powiatowej Bibliotece Publicznej Dyskusyjny Klub Książki skupia kilkanaście osób, które z dużym zaangażowaniem organizują spotkania, ustalają listę lektur do przeczytania i ich omawiania. Prężnie działający już od trzech lat Klub, merytorycznie podlegający Książnicy Kopernikańskiej może liczyć na profity z tego tytułu. Wielką niespodzianką okazała się możliwość przygotowania spotkania autorskiego z Łukaszem Orbitowskim, które zorganizowała dla nas Marlena Hałas, koordynator wojewódzki DKK, na co dzień pracująca w Dziale Współpracy i Promocji w Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu jako specjalista ds. promocji.
Łukasz Orbitowski ur. się 26 października 1977 r. Oprócz zawodu pisarza para się publicystyką. Wcześniejsza twórczość obfitowała w elementy grozy i fantastyki. Jednak to codzienność, jej realia coraz częściej dochodzą do głosu w powieściach Orbitowskiego. Takim przykładem jest nagodzona niedawno (12 stycznia 2016 r.) Inna dusza. To ta książka przyniosła pisarzowi uznanie, a Paszport Polityki potwierdził kunszt literacki. Jury w werdykcie podkreśliło, że jest to książka "będąca doskonałym połączeniem powieści inicjacyjnej, psychologicznej i obyczajowej”. Nagroda została przyznana Innej duszy za „precyzyjne, poruszające i zapadające w pamięć studium zła". Inna dusza to pełnokrwista, oparta na autentycznych wydarzeniach powieść o młodym chłopaku, który najpierw zabija kuzyna a kilka lat później nastolatkę, mieszkającą obok, po sąsiedzku. Czytamy o realiach lat 90. wpisujących się w miejski krajobraz Bydgoszczy. Skąd tytuł Inna dusza? Orbitowski tłumaczył, iż z zeznań młodocianego zabójcy wynikało, że morderstw dokonał, ponieważ opanowała go i zniewoliła „inna dusza”, zmuszając do tego haniebnego czynu.
Rozmawiający z naszym gościem w czwartkowe popołudnie (21.04.2016 r.) Grzegorz Giedrys, dziennikarz, redaktor toruńskiego działu „Gazety Wyborczej” uzyskał od naszego gościa wiele ciekawych informacji, ważnych z punktu widzenia miłośnika twórczości Orbitowskiego. Pisarz jest określany mianem polskiego Stephena Kinga, co zresztą zawsze było jego marzeniem, by nim być na polskim gruncie literatury popularnej. Na początkowym etapie swojej drogi prozatorskiej pisał horrory. Jego stosunek do Kinga można określić jako ambiwalentny, z jednej strony Orbitowski uważa Kinga za pisarza średniej klasy, który tworzy dla młodzieży, z drugiej King od najmłodszych lat był obecny w lekturach Orbitowskiego, którego wyobraźnia karmiła się kingowską fabułą. I tak jest do dzisiaj – pisarz nie potrafi się oprzeć pokusie i nie przeczytać nowej książki mistrza horroru. Zapytany przez Grzegorza Giedrysa dlaczego nie pisze już horrorów, odpowiada, że woli wprowadzać do swojej prozy passusy realistyczne. Według niego świadomość artystyczna polega na umiejętnym kierowaniu przypadkami, zwłaszcza, jeżeli swoje życie uważa się za pasmo przypadków.
Pobudki, dla których Łukasz Orbitowski został pisarzem są dwie najważniejsze; po pierwsze inspiracja płynęła z domu, ojciec artysta, wykładowca, uosabiał niemalże sielskie, bajkowe życie. Drugi powód związany był z wyobrażeniem, że pisarz to prosta droga do serc niewieścich. Te humorystyczne pobudki, które towarzyszyły młodemu człowiekowi u progu wyboru pomysłu na życie nie brały po uwagę jednego, mianowicie, że jeszcze trzeba mieć coś ciekawego do powiedzenia. Z tego Łukasz Orbitowski zdał sobie sprawę na emigracji. Będąc w Stanach Zjednoczonych doszedł do wielu przemyśleń, ten czas był okresem refleksji, ważnych decyzji. Pisząc i pracując, coraz mniej czasu pozostawało na proces twórczy. Ponadto bez Polski zawsze było mu źle, chciał ją mieć w swoim zasięgu, dlatego Ameryka, Dania musiały pozostać incydentalnymi eskapadami. Po powrocie do kraju rozpoczęła się prawdziwa przygoda pisarska. Nazywa siebie badaczem własnej wyobraźni. Ma dużą zdolność przyglądania się ludziom – słucha, obserwuje, zapisuje wrażenia. Czasami przyjrzenie się jakiemuś zdarzeniu, staje się impulsem do stworzenia wielowymiarowej postaci czy sytuacji. Ciekawość drugiego człowieka dostarcza pomysłów i nowych projektów literackich. W orbicie zainteresowań Ł. Orbitowskiego jest muzyka, jest fanem muzyki metalowej, jednak identyfikowanie się poprzez muzykę jest dla niego kłopotliwe, nie lubi tego. Wątki muzyczne możemy tropić w jego twórczości literackiej; choćby w Innej duszy każdy rozdział zaczyna się od słów znanych utworów lat 90., których premiera miała wówczas miejsce.
Pisze, bo to mu wychodzi w życiu najlepiej, niczego innego tak dobrze nie potrafi. Dla nas, czytelników to pocieszająca informacja, zyskujemy na tym tylko my – miłośnicy i entuzjaści jego twórczości, którzy polskiego podwórka literackiego nie wyobrażają już sobie bez Łukasza Orbitowskiego.
(Natalia Baran)