Z targów książki w Londynie do Rypina – Jacek Dehnel z twórczą wizytą w Miejsko-Powiatowej Bibliotece Publicznej (28.03.2017 r. – wtorek).
Tweedowa marynarka, elegancka koszula, do niej muszka, czasami cylinder na głowie, czasami laseczka w dłoni… mowa nie o przybyszu z innej epoki, ale o jednym z najważniejszych współczesnych pisarzy polskich, którego charakterystyczne atrybuty garderoby minionego stulecia wybornie korespondują z twórczością. Jacek Dehnel, bo o nim mowa, silnie zaznaczył swoją wyjątkowość na literackiej arenie. Autor z pełną świadomością i premedytacją stylizuje na czas przeszły swoje utwory; archaiczna maniera świadczy o niezwykłej dojrzałości stylu, technicznej wirtuozerii, samoświadomości pisarskiej i ogromnym talencie, trzeba pamiętać, że tymi cechami wyróżniał się już zaledwie dwudziestokilkuletni pisarz- Jacek Dehnel. Scena literacka od początku była dla młodego pisarza „łaskawa”, obsypując go licznymi nagrodami literackimi. Nagrody honorujące dokonania pisarza to m.in. nagroda Fundacji im. Kościelskich w 2005 r. za debiutancki tom poetycki Żywoty równoległe, w 2007 został laureatem Paszportu Polityki za rok 2006 w kategorii literatura, dwukrotnie nominowany do Nagrody Angelus - w 2007 za Lalę, w 2012 za Saturna, czterokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike - w 2009 za Balzakiana, w 2010 za Ekran kontrolny (finał nagrody), w 2012 za Saturna, a w 2015 za Matkę Makrynę (finał nagrody). W 2014 nominowany do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej za Języki obce. Nagrody, wyróżnienia świadczą wyłącznie o niekwestionowanym talencie pisarza, natomiast forma poetycka stylizowana na archaiczną (absolutnie nie powodująca problemów z odbiorem dzieła), w której się notabene znakomicie odnajduje, tylko podkreśla i uwypukla kunszt pisarski. Ponadto, pomijając lekkość pióra z jaką pisze Jacek Dehnel, zadziwia i imponuje rozpiętość tematów, które prozaik porusza w swojej twórczości. Zapytany przez prowadzącego spotkanie Marka Taczyńskiego o dobór treści, wątków społecznych, postaci, które wypełniają karty prozy, odpowiedział, że interesują go postaci często mało znane, nie do końca odkryte; albo takie, które były znane, ale z jakichś względów zostały przez potomnych zapomniane. Lepiej to wytłumaczy wypowiedź zaczerpnięta z ulubionego pisarza i poety naszego gościa – Phillipa Larkina, który pisząc prozę i poezję, porzucił prozę na rzecz poezji, twierdząc, że jak człowiek jest zainteresowany innymi ludźmi to wówczas pisze tylko prozę, a jeśli wybiera poezję to jest skupiony na sobie. Jacka Dehnela interesują różni ludzie o których czyta, w tych postaciach trafia na jakąś tajemnicę, którą chce zgłębić, poznać lepiej daną postać. Ucząc się postaci, dochodzi w trakcie pisania do prawd, z którymi chce się podzielić z czytelnikami. Te postaci są zawsze fascynujące, mało znane lub w ogóle o nich nic nie wiemy, tak jak o synu Goi, Javierze, będącym bohaterem Saturna. Nie mniej interesującą bohaterką jest Makryna Mieczysławska (Matka Makryna). Wybór postaci, z których Dehnel czyni głównych bohaterów jest frapujący. Autor wyłuskuje z nich historie ludzi zapomnianych, zepchniętych w niebyt świadomości ludzkiej, ale jednocześnie są to ludzie z drzemiącym w nich potencjałem, który można od początku odkryć, na nowo przeanalizować. Nie inaczej jest z kryminałami, których napisanie zaproponowały Jackowi Dehnelowi i Piotrowi Tarczyńskiemu koleżanki-wydawczynie. Ziarno konceptu padło na podatny grunt – talent pisarzy, erudycja, znajomość realiów XIX-wiecznego Krakowa zaprocentowały znakomitą kryminalną literaturą. Tajemnica domu Helclów i Rozdarta zasłona, kryminały napisane przez literacki duet, opublikowano pod pseudonimem Maryla Szymiczkowa. Główna bohaterka profesorowa Zofia Szczupaczyńska, z zamiłowania detektyw, połączenie panny Marple i z Panią Dulską rozpracowuje z iście komicznym zacięciem zagadki kryminalne. Tu również występują słynne i znane postaci, mamy wizytę cesarza Franciszka Józefa, pogrzeb mistrza Jana Matejki, zasygnalizowanie śmierci Adama Mickiewicza, czy ślub Henryka Sienkiewicza. Wspaniała wiadomość dla sympatyków amatorki-detektyw Zofii Szczupaczyńskiej - „pisze się” trzecia część kryminalnych przygód profesorowej.
Kim byłby Jacek Dehnel, gdyby nie wczesny romans z literaturą, coraz szybciej i poważniej przekształcający się w prawdziwe uczucie do słowa pisanego? Na pewno zostałby malarzem, których w rodzinie ze strony matki było wielu. Jako dziecko dużo malował, rysował i wszystko wskazywało na to, że pójdzie tą drogą. Zainteresowanie literaturą również szybko zaczęło kiełkować w młodym Jacku Dehnelu. Mając 14, 15 lat czytał już takich pisarzy jak William Faulkner, Gabriel G. Marquez. Niewątpliwie na intelektualny rozwój pisarza miała wpływ Babcia pisarza, tytułowa Lala. To ona ukształtowała wnuka, podsuwając lektury, zachęcając do rozmów na temat tzw. kultury wysokiej, wdrażając tym samym chłopca w żywioł opowieści, z czasem przelewanych przez Dehnela na papier. Jak powiedział, niewykluczone że jeśli wypali się w pisaniu, wróci do farb i zostanie malarzem. Nie trzymamy za słowo, bowiem byłoby z to z wielką stratą dla wielbicieli twórczości Jacka Dehnela, pożeraczy jego książek, miłośników poezji, których grono powiększyło się o fanów znakomicie przyjętych kryminałów i którzy z niecierpliwością czekają na każdą nową książkę pisarza.
(Natalia Baran)