Było już w bibliotece o sporcie, filmie, przyszedł czas na muzykę. Dla melomanów nie lada gratka, z lokalnego podwórka mieliśmy zaszczyt gościć w progach rypińskiej biblioteki Małgorzatę Gołębiewską, aktywną animatorkę kultury, natomiast w ramach Dni Rypina zaprosiliśmy Wojciecha Waglewskiego.
Małgorzata Gołębiewska to kuźnia pomysłów, mająca wyobraźnię przepełnioną różnorodnymi projektami, promującymi nasze miasto. O Rypinie, za sprawą takich ludzi jak Gosia, jest głośno. Swoimi oryginalnymi, nowatorskimi pomysłami potrafi zarażać innych. Nie przez przypadek została laureatką nagrody „Odkrycie w kulturze” (2017 r.). Małgosia z wielkim zaangażowaniem działa dla lokalnej społeczności. Jest m.in. koordynatorką Klubu Filmowego, który działa przy bibliotece od ponad dwóch lat. To autorka ponad półtora tysiąca recenzji oraz wywiadów, publikowanych w gazetach i na muzycznych portalach (m.in. na swoim autorskim - Strefie Klimatycznej). Pasjonatka i popularyzatorka astronomii, autorka zdjęć i wystawy astrofotografii amatorskiej pt. Kosmos nad Rypinem. Na co dzień dziennikarka jednego z lokalnych tygodników, w którym, oprócz bliskiej sercu kultury, zajmuje się tematami społecznymi. Szeroki wachlarz zainteresowań pozwala wprowadzić pewną hierarchię, na szczycie której u naszej bohaterki znajduje się muzyka. Co w duszy Małgosi gra, mogliśmy się przekonać w środę (13.06.2018 r.). Popołudniowe spotkanie należało do niej i jej największej miłości, angielskiej grupy metalowej Pardise Lost, która powstała w 1988 r. Gosia napisała biografię zespołu: Paradise Lost – Raj dla cyników. Nieco ponad tydzień temu była premiera drugiego poszerzonego wydania książki, wzbogacona o tzw. polską perspektywę. Radość tym większa, że pierwszym miejscem, w którym odbywa się spotkanie związane z publikacją była właśnie rypińska biblioteka. Licznie zgromadzona publiczność przybyła na spotkanie autorskie z różnych powodów. Byli to sympatycy Gosi, Paradise Lost, przyjaciele biblioteki, jednak dla Małgosi najważniejszym pozostawał fakt podzielenia się z publicznością skrawkiem życia, pełnym paradoksów i sprzeczności, chłopaków z Paradise. Już nie marzę, że wyjdzie stąd ktoś jako fan zespołu, ale przynajmniej jako osoba zaintrygowana licznymi zmianami, które zachodziły w ich twórczości na przestrzeni trzydziestu lat – mówi autorka biografii. Bo trzydzieści lat istnienia na rynku, które zaowocowały piętnastoma płytami, można podzielić na lepsze i gorsze momenty w karierze, Gosia nawet twierdzi, że można oskarżyć ich o zdradę ideałów lub odcinanie kuponów od sławy, ale nie sposób się przy nich nudzić. Krótka multimedialna prezentacja na początku spotkania, pozwalająca jak najlepiej wejść w klimat tego, o czym była mowa, przeniosła słuchaczy w muzyczne rejony Paradise Lost. Dla Małgosi tak naprawdę żadne słowa nie zobrazują fenomenu zespołu tak dobrze jak zobrazuje go sama muzyka. Prezentacja streszczała trzydzieści lat zespołu, wszystkie metamorfozy, które najbardziej Gosię w zespole intrygowały. Na piętnastu migawkach po kilkanaście sekund z każdej płyty mieliśmy próbkę ich muzycznych możliwości. Kiedy wybrzmiały już dźwięki, Małgosia ochoczo udzielała odpowiedzi prowadzącemu spotkanie Markowi Taczyńskiemu, dyrektorowi MPBP w Rypinie. Jedno z istotniejszych dotyczyło umiejscowienia w czasie jej budzącej się do muzyki miłości. Nie padła standardowa odpowiedź, że np. wyssała tę fascynację z mlekiem matki. Gosię zaraził muzyką starszy brat: obserwowałam to, co przynosił do domu, podsłuchiwałam co tam leciało w jego pokoju, obserwowałam towarzystwo, które go odwiedzało i czego wspólnie słuchali. Brat jako pierwszy wskazał kierunek muzyczny, który Gosia chętnie obrała i szybko muzyczne gusta zweryfikowała. W Jej przypadku to nie było zwykłe słuchanie muzyki, to się przerodziło w prawdziwą fascynację, która do dziś nie mija. Od tego się zaczęła Gosi przygoda z pisaniem o muzyce. Newralgicznym momentem był początek lat 90., kiedy zaczęła na dobre wsiąkać w muzyczne światy, odkrywając Guns N’ Roses, Metalicę. A przysłowiowy grom z jasnego nieba spadł na nią 1993 r., wtedy Paradise Lost wydało płytę, która powaliła bohaterkę na kolana. To już był ten moment, gdy gust Małgosi zaczął się kształtować w określonym kierunku. Pierwsze próbki pisania o muzyce pojawiły się przy płycie Icon, słysząc utwór True Belief z tego krążka w Teleexpressie, zaintrygowanie zespołem sięgnęło zenitu. Były to pierwsze opisy tego, co się ze mną działo podczas słuchania tej muzyki, mówi Gosia, która ukradkiem, na mniej ciekawych lekcjach, opisywała swoje wrażenia z odsłuchanych płyt. Tak się zaczęła Jej przygoda z pisaniem o wielkiej miłości, którą do dzisiaj jest muzyka. Sama książka to, jak mówi jej autorka, opowieść czwórki przyjaciół oraz towarzyszących im perkusistów. Ta książka to nastoletnie marzenia, które się zmaterializowały – Moje marzenia leżą teraz na tym stole – tak o swojej książce mówi autorka. Przeżywanie na nowo fascynacji zespołem, jego płytami, choć był czas, kiedy ich wierna fanka się na nich obraziła, złożyło się na powzięcie decyzji o napisaniu biografii czterech szalonych Anglików.
Dla fanów zespołu Paradise Lost i wszystkich czytających z wypiekami na twarzy cotygodniowe artykuły Małgosi w regionalnym tygodniku oraz muzyczne recenzje w tematycznych czasopismach, jednym słowem uwielbiających pióro Małgorzaty Gołębiewskiej, proponujemy Paradise Lost – Raj dla cyników. Publikacja znajduje się w centrali MPBP przy ul. Warszawskiej 20.
(Natalia Baran)