O sporcie w bibliotece – wyprawa w Himalaje z Rafałem Fronią
Rafał Fronia jest jeleniogórzaninem. Do rypińskiej biblioteki przybył na środowe (24.04.2019 r.) spotkanie, aby opowiedzieć o swojej górskiej pasji. Pretekstem do tego były dwie książki jego autorstwa: Anatomia Góry i Rozmowa z Górą. Himalaista, maratończyk, członek Sudeckiego Klubu Wysokogórskiego, nazywa siebie Romantykiem Gór Wysokich. Ogromną popularność przyniosły mu dzienniki z wyprawy na K2. To relacja pobytu w Himalajach i jednocześnie „instrukcja” podboju ośmiotysięczników. To także zapis górskiej rzeczywistości widzianej oczami himalaisty, który doświadcza najróżniejszych ekstremalnych przeżyć i stara się im dzielnie stawiać czoła. Rozmowa z Górą przynosi rozważania towarzyszące wspinaczce na szczyt Manaslu, który liczy 8156 m. Rafał Fronia pisze w Rozmowie z Górą: Manaslu w lokalnym narzeczu oznacza Górę Ducha, a samo manasa to duch, ale i dusza zarazem. Więc dusza Góry? Hinduscy topografowie oznaczali Manaslu jako XXX, a jego czterokilometrowa deniwelacja z dna doliny do wierzchołka jest jedną z największych na świecie. Jest piękna, kształtem przypomina rogaty łeb. I taka to jest Góra. Łagodna… do czasu, a potem bodzie, jak wściekły kozioł. Warto się temu przyjrzeć. Przy czym autor zastrzega, że sama książka jest dla tych, co jadą w góry, ale niekoniecznie zdobywać szczyty. Dzienniki spod K2, Anatomia Góry i spotkania autorskie uzmysłowiły himalaiście, że bardzo trudno się podzielić emocjami, myślami i pytaniami rodzącymi się w trakcie wspinania z tymi, którzy zostają na dole i oczekują dokładnej relacji. Przygotowywanie się do wyprawy na ósmą Górę świata było równoległe do opracowywania procesu podzielenia się informacjami z niebotycznych wysokości. A co zajmuje umysł Rafała Froni w trakcie pokonywania trudów wspinaczki? Są to głównie rodzące się, nomen omen, lawinowo pytania. Tych pytań jest tak dużo, że nie sposób odpowiedzieć na nie od razu i muszą czekać na swoją kolej. Fronia uzasadnia to w Rozmowie z Górą następująco: Pytania, które rodzą się w głowach i czekają na odpowiedź. Zadane sobie, ale i jakby Górze. Bez odpowiedzi wspinacz nie zdecyduje się na atak, na akt szaleństwa, odwagi, na potężny wysiłek.
Zapytany czy literatura jest ważna dla wspinaczy wysokogórskich, bez wahania odpowiada, że nie wyobraża sobie życia bez książki, telewizji nie ogląda, bo woli słowo pisane. Na najbliższą wyprawę weźmie z wielkim wysiłkiem zdobytego ukochanego François-René de Chateaubriand i jego Geniusza chrześcijaństwa. Drugą książką, którą albo spakuje na wyjazd, albo przeczyta po powrocie z wyprawy jest Wzgórze Błękitnego Snu (Igor Newrly). Miłość do literatury znajduje swoje odbicie w książkach, które napisał. Nazywany jest przez przyjaciół, znajomych i współtowarzyszy wspinaczki czarodziejem słowa, który potrafi na zwykłe rzeczy poetycko spojrzeć i w znakomity sposób przelać wszystko na papier. Nie zapominajmy, jaką furorę zrobiły jego dzienne zapiski spod K2. Po krótkiej rozmowie Robert Fronia zabrał nas do miejsc, o których tak barwnie opowiadał. Sugestywna, barwna fotorelacja z wyprawy na czwarty co do wysokości szczyt ziemi Lhotse (8516 m n.p.m.) przeniosła gości MPBP w niezapomnianą podróż z Jeleniej Góry pociągiem do Warszawy, potem samolotem do Niemiec i Katmandu, kolejnymi przystankami były lotnisko Lukla, dolina Khumbu, by w końcu dotrzeć do bazy pod Everestem i pokazać nam dwumiesięczne zmagania ze ścianą Lhotse. Przez te kilkadziesiąt minut sami mogliśmy przeżyć trud wyprawy: na Ice Fell – lodospadzie poczuć zimno górskiego wiatru, lęk pod lodowymi szczelinami i potęgę Himalajów. Razem z nim przedzieraliśmy się do kolejnych obozów i aklimatyzowaliśmy się, aby dotrzeć na szczyt Lhotse. A jak tego wspólnie dokonać? Rafał Fronia ma na to sposób i mówi: nie wystarczy przybyć i zobaczyć, aby zwyciężyć. Trzeba się trochę pomęczyć, a zmęczeni i tak liczyć będziemy na łut szczęścia, na uśmiech losu, na ciszę wiatru.
Plany na najbliższy czas to za niecały miesiąc Nanda Devi i próba powtórzenia polskiej wyprawy z 1939 r., szczyt w Garhwalu w Indiach. Trzymamy kciuki i mamy nadzieję na równie arcyinteresującą i inspirującą relację z tej wyprawy.
(Natalia Baran