Japonia w oczach Japonek w relacji pisarki Karoliny Bednarz
Skojarzenia, które przywołuje na myśl Japonia dla wielu sprowadzają się do kobiet w kimonach i ich nieodłącznych atrybutów, jakimi są barwne wachlarze czy do ceremonii parzenia herbaty, duchowości, medytacji. W Kraju Wschodzącego Słońca tradycja i nowoczesność przenikają się na co dzień, konwenanse i postępowość koegzystują w tej samej przestrzeni publicznej.
Do Kraju Kwitnącej Wiśni zabrała nas z rypińskiej biblioteki (6.06.2019 r.) Karolina Bednarz, autorka książki „Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet”, reporterka, absolwentka japonistyki na Uniwersytecie Oksfordzkim, autorka bloga W krainie tajfunów, gdzie pisze głównie o Azji Wschodniej. Karolina Bednarz ukończyła Polską Szkołę Reportażu. Publikowała m.in. w „Dużym Formacie”. Jest finalistką konkursu o stypendium im. Ryszarda Kapuścińskiego w 2016 r. Mieszkała i uczyła się w Japonii (m.in. na Uniwersytecie Waseda w Tokio) oraz Korei Południowej (na Uniwersytecie Sogang w Seulu). Autorka w książce przygląda się Japonii z perspektywy kobiety. Japonię opowiadają jej mieszkanki tego kraju, których statut społeczny, wiek, wykształcenie są zróżnicowane. Słyszymy historie kobiet młodych, dojrzałych, nastoletnich, a ich opowieści dają zaskakujące wnioski. Dalekowschodnia kultura przynosi krytyczne spojrzenie Karoliny Bednarz na Japonię jako miejsca dla tamtejszych kobiet często opresyjnego. Jednak empatia autorki, jej otwartość przy całym krytycyzmie do bolączek i wyzwań, z którymi japońskie kobiety muszą się mierzyć, pozwala pokazać jednocześnie obraz silnej, zdeterminowanej kobiety, która coraz częściej umie się przeciwstawić niesprawiedliwościom społecznym.
Pisarka zapytana o zainteresowania Japonią odpowiada, że wszystko się zaczęło od literatury: Byłam w gimnazjum i czekając na rodziców, którzy chyba mieli mnie odebrać ze szkoły, weszłam do sieciówki. Na półce zobaczyłam grzbiet szkaradnie różowej książki, a jako że nienawidzę koloru różowego wyciągnęłam właśnie ją. Była to książka japońskiego pisarza Harukiego Murakamiego „Norwegian Wood”. Zaczęłam czytać, wróciłam, przeczytałam fragment i za trzecim razem ją kupiłam. Potem były następne książki, w których pisarka raz na jakiś czas odnalazła jakąś nazwę dzielnicy, miejsca albo potrawy i z wielkim zapałam sprawdzała tamtejsze zawiłości. W końcu trafiła na japońskiego noblistę Kobo Abe i wtedy przeniosła się do tradycyjnej Japonii, gdzie kobiety chodzą w kimonach, a rytuał parzenia herbaty jest wszechobecny i obowiązkowy.
Po raz pierwszy do Japonii wybrała się na początku studiów, gdzie największym zdziwieniem i zaskoczeniem była zwykła codzienność i związane z nią czynności. Autorka w książce zabiera nas do przeszłości, ponieważ kontekst historyczny pozwala czytającym lepiej zrozumieć teraźniejszość, której tak bardzo brakowało pisarce na studiach – Na studiach orientalistycznych jest bardzo dużo kultury, a mało tego, co jest tu i teraz. Kończąc japonistyczne studia, niewiele się wie o Japonii. Autorka szybko zdała sobie z tego sprawę, dlatego regularnie wyjeżdża do Japonii i wytrwale się jej uczy.
Karolina Bednarz pisała książkę dwa lata – spodziewałam się 100 razy poziomu niższego niż był naprawdę. Myślałam, że to będzie niesamowita frajda, a była to jazda bez trzymanki, zarówno pod względem emocjonalnym jak i mentalnym. Czasami pracowałam po 15,18 godzin dziennie, to były 2 lata katorżniczej pracy. Z perspektywy widzę, że było wszystkiego „zbyt”: zbyt duże tempo pracy, zbyt wygórowane oczekiwania wobec siebie, że zrobić to idealnie”. Autorka nie żałuje swojej decyzji – z jednej strony to była najcięższa rzecz, którą zrobiłam, a z drugiej sprawiło mi to najwięcej frajdy. To był taki Disneyland, tylko obarczony dużymi kosztami finansowo-mentalno-psychiczno-emocjonalnymi. Po czasie intensywnego pisania, wzmożonej pracy twórczej i bycia przez to odludkiem, autorka założyła w Warszawie księgarnię, wydawnictwo Tajfuny, które specjalizują się w literaturze japońskiej, jest to wyraz pasji do kultury wschodnioazjatyckiej – wydawnictwo założyłam po to, żeby mieć pretekst i musieć wyjść z domu, ciągłe pisanie jest niezdrowo uzależniające – uzasadnia Karolina Bednarz.
Spotkanie autorskie poprowadziła dr Marta Siwicka, literaturoznawczyni, animatorka kultury. Specjalistka ds. komunikacji w Teatrze Horzycy, dziennikarka publikująca swoje recenzje i artykuły w książkach i czasopismach.
(Natalia Baran)