Wtorkowe spotkanie (10.09.2019 r.) z Kapsydą Kobro-Okołowicz w Miejsko-Powiatowej Bibliotece Publicznej w Rypinie przyniosło i odświeżyło dawno zapomniany obraz Małgorzaty Starowieyskiej, która na pewnym etapie swojego życia postanowiła osiąść w Skudzawach Starych. To dla niej została zadedykowana rzeźba Helisa, symbolizująca strukturę DNA autorstwa Lidii Kot, którą odsłonięto podczas festiwalu „Rypin na Marsie” w 2018 r.
Kapsyda Kobro-Okołowicz napisała książkę Mao Star. Instynktowne znikanie w przestrzeni, będącej świadectwem niesamowitej wrażliwości artystki. Świadczy o tym jej korespondencja do matki (Heleny Starowieyskiej) i najbliższych osób. Z listów układa się nam szczegółowa relacja z czasów paryskich Starowieyskiej i jej studiów, podróży do Szwecji i etapu berlińskiego. Odnajdujemy w niej refleksje na temat poznawanych ludzi, odwiedzanych miejsc, czy przemyślenia o sztuce, planach nie tylko na odległą przyszłość, ale dotyczących chwil, godzin, dnia następnego.
Nasuwa się pytanie dlaczego Kapsyda Kobro-Okołowicz zainteresowała się Małgorzatą Starowieyską – malarką, aktorką, poetką, performerką, osobą wielu nieznaną, a przez wielu zapomnianą? Autorka odpowiada – Małgorzata Starowieyska była wtedy kompletnie nieznaną osobą kulturze polskiej dla mojego pokolenia, dla mnie szokiem było to, że Małgosia nie istniała. O Mao Star (pseudonim artystki) dowiedziałam się z poematu Kamila Sipowicza. Istniała w alternatywnym obiegu. Dla biografki Mao Star nigdy nie była postacią totalnie czarną, czy białą, była kolorowa, a jej pominięcie nie dawało Kobro-Okołowicz zgody na taki stan rzeczy i to był wyznacznik, dla którego należało się artystką zająć i przywrócić ludzkiej świadomości. Obrazu malarki dopełniła wypowiedź przyjaciółki Mao Star Darii Danuty Lisieckiej, która przyjechała na spotkanie autorskie z Aleksandrowa Kujawskiego. Kobiety się spotkały na Rypińskiej Wiośnie Teatralnej w 1994 r. – spojrzałyśmy na siebie i wiedziałyśmy, że będziemy z sobą rozmawiać. Złączyła nas wspólna sytuacja, obydwie byłyśmy skądś, ja wróciłam z Łodzi, Małgosia też była obca. Zostałyśmy płatnymi na godzinę instruktorkami w Domu Kultury. Według Darii Lisieckiej zebrany przez Kapsydę materiał to taka rzecz, którą mogliby się zainteresować przedstawiciele różnych zawodów artystycznych, tancerze, aktorzy. Tym bardziej powinno się dawać szansę przemawiać po raz kolejny dorobkowi jako takiemu, jeśli jest on ciągle aktualny, uniwersalny. Lisiecka podkreślała, że ta sztuka się nie starzeje. Działania performatywne Starowieyskiej, które możemy oglądać na zdjęciach, mieszczą się w świecie sztuki, którego jesteśmy odbiorcami. Na tym polegała jej twórcza wyjątkowość, która w spektaklach (wspomina Daria Lisiecka) operujących walorem ciszy, przejawiała się m.in. w doskonałej plastyczności.
(Natalia Baran)